Zmień system żywnościowy!
Zróbmy to razem

Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak, współtwórczyni aplikacji Vegan Guide, opowiada o motywacjach i wizji stojącej za tym projektem. Wraz z mężem, programistą, postanowili stworzyć narzędzie, które nie tylko kataloguje roślinne miejsca w Polsce, ale również buduje społeczność, łącząc informacje o firmach, usługach i wydarzeniach związanych z etyką roślinną. W rozmowie dla portalu Bezpieczna Żywność podkreśla, że Vegan Guide ma być dostępny nie tylko dla wegan i weganek, ale także osób świadomie ograniczających mięso. Aleksandra dzieli się swoim optymizmem wobec przyszłości roślinnej diety w Polsce, omawia zmiany na rynku oraz wyzwania związane z edukacją społeczną i postrzeganiem weganizmu. Zapowiada także dalszy rozwój aplikacji, która ma stać się kompleksową platformą wspierającą codzienne wybory użytkowników i użytkowniczek.
Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak: Za stworzenie aplikacji Vegan Guide odpowiadamy razem z mężem, Radosławem Skórzakiem-Kaźmierczakiem. Pomysł narodził się u mojego męża wiele lat temu. Najpierw stworzył aplikację mapującą roślinne miejsca w Krakowie, gdzie mieszkaliśmy. To była miejska aplikacja, gromadziła dużo lokalizacji i funkcjonowała również w mediach społecznościowych.
Około 2024 roku zaczęliśmy myśleć o czymś ogólnopolskim. Aplikacja stała się punktem wyjścia do szerzenia wiedzy o weganizmie i ułatwiania wyszukiwania miejsc oraz sieciowania propagujących dietę roślinną. Mąż od wielu lat jest weganinem, wcześniej działał też aktywistycznie na rzecz praw zwierząt. Ja od dawna jestem wegetarianką, choć moja dieta jest w dużej mierze wegańska.
Pierwszą, zupełnie praktyczną motywacją była chęć ułatwienia sobie życia – podczas podróży znalezienie roślinnych miejsc potrafi zajmować godziny. Mąż, jako programista, stwierdził, że „usiądzie i sam to sobie napisze”. A ja, zawodowo zajmująca się komunikacją i promocją, zaczęłam równolegle pracować nad koncepcją, strategią i kreacją. Takie były początki – siedzieliśmy wieczorami w kuchni i rozmawialiśmy o tym, czego naprawdę potrzeba ludziom na diecie roślinnej.
Dagmara Szastak: Kuchnia to serce domu – nic dziwnego, że tam powstała koncepcja. Dla osoby na diecie roślinnej taka aplikacja to świetne, praktyczne narzędzie. Czy jednak zakładacie, że Vegan Guide ma docierać również do osób spoza stricte roślinnej bańki? Jakimi działaniami chcieliby Państwo to osiągnąć?
Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak: Tak, zdecydowanie. Aplikacja jest naszym pierwszym produktem, a zarazem elementem większej platformy, którą chcemy stworzyć. W naszej wizji ma to być system łączący funkcje informacyjne, społecznościowe i usługowe. Chcemy, by użytkownicy oprócz samych miejsc mogli znaleźć także wizytówki firm i usług zgodnych z etyką roślinną – między innymi fryzjerów, kosmetyczek, a także informacje o wydarzeniach i treści edukacyjne.
Pierwszą grupą docelową są weganie, ale równie mocno zależy nam na fleksitarianach oraz osobach jedzących mięso, które świadomie ograniczają jego spożycie i szukają roślinnych opcji, szczególnie podczas wyjść na miasto czy podróży. To bardzo liczna i rosnąca grupa w Polsce.
Do tego dochodzą turyści – zarówno polscy, jak i zagraniczni, którzy odwiedzają Polskę. Mieszkając na co dzień w danym mieście, mamy świadomość, gdzie takie miejsca się znajdują, ale dużo trudniej jest, gdy gdzieś wyjeżdżamy. Podróżowanie bywa trudne, dlatego chcemy je maksymalnie ułatwić. Zazwyczaj tracimy godzinę na przeszukiwanie Google, Facebooka i analizowanie menu, zwłaszcza w kurortach turystycznych.
Myśląc o przyszłości, planujemy też dotrzeć do rodzin, które borykają się z wykluczeniami pokarmowymi. Wiemy, że wiele z nich szuka miejsc przyjaznych dzieciom z alergiami lub nietolerancjami i chcemy to uwzględnić. Na przykład rodzina, która je mięso, ale ma 3-letnie dziecko z nietolerancją laktozy i alergią na jajka, powinna mieć możliwość zjedzenia na wakacjach dobrego ciastka lub lodów.
Dagmara Szastak: Funkcjonalności jest naprawdę dużo: restauracje, sklepy, noclegi, cateringi, fundacje, społeczność…
Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak: Tak, mamy wielką wizję i plany, aby Vegan Guide mógł stać się alternatywą dla dużych społecznościówek, skupiających świat roślinny w jednym miejscu i dających rozbudowaną platformę. Na razie można wyszukiwać informacji po katalogu, mapie czy miejscach, ale myślimy też o rozwoju w stronę rekomendacji użytkowników, komentarzy, ocen.
Poza lokalami typu restauracje, cukiernie, piekarnie, mapujemy też fundacje i stowarzyszenia, które promują roślinny styl życia oraz organizacje prozwierzęce i zdrowotne. Chcemy również dodawać influencerów i naukowców, którzy promują weganizm. W przyszłości będziemy zamieszczać ebooki, książki, informacje o wydarzeniach.
Usługi, a taki feedback dostajemy od użytkowników, są szczególnie istotne – tego brakuje. Sama wiem po sobie, że zawsze szukam fryzjera, co do którego mam pewność, że korzysta z kosmetyków nietestowanych na zwierzętach. Dlatego chcemy uwzględnić takie kategorie usług w aplikacji.
Planujemy też rozwijać część edukacyjną, która w aplikacji funkcjonuje już jako „Wegański Niezbędnik”. Ma ona być skierowana zarówno do osób rozpoczynających przygodę z roślinnym stylem życia, jak i tych, które chcą dowiedzieć się więcej. To mogą być na przykład babcie czy ciocie, które mają w rodzinie osoby jedzące roślinnie i chcą przygotować urodzinowy tort, ale nie wiedzą, czym zastąpić jajko, żeby ciasto się udało.
Ta funkcjonalność jest w trakcie rozwoju, a w planach mamy dalsze poszerzanie jej zakresu. Pracujemy również nad modułem aktualności. Wraz z budową platformy pojawi się jeszcze więcej możliwości i treści wspierających użytkowników w codziennych wyborach.
Dagmara Szastak: Czy użytkownicy mogą zgłaszać nowe miejsca?
Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak: Oczywiście. Całą wyjściową bazę stworzyliśmy sami i wszystkie miejsca są weryfikowane przez nas, ale użytkownicy mogą zgłaszać nowe miejsca przez formularz w aplikacji. Można dodać nowe miejsce lub poinformować, że jakieś przestało istnieć. To pomaga w aktualizacji bazy i angażowaniu społeczności.
Dagmara Szastak: Jak widzicie przyszłość wegan i weganek w Polsce? Czy przewidujecie optymistyczny scenariusz, w którym grupa ta będzie stopniowo rosła, a ludzie staną się bardziej otwarci i świadomi wpływu diety na zdrowie, klimat, środowisko i bioróżnorodność? A może obawiacie się regresu i kurczenia się ruchu?
Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak: Rozmawialiśmy o tym bardzo dużo. Tworząc aplikację, docierały do nas informacje o wegańskich lokalach, które się zamknęły. Faktycznie, można mieć poczucie, że boom na weganizm był kilka lat temu, a później coś poszło w niewłaściwym kierunku.
Z drugiej strony widzimy, że w większości restauracji w dużych miastach opcje roślinne są już standardem. Pojawiają się regularnie, a w nowych miejscach często są od razu uwzględniane. Podobnie jest w kawiarniach, nawet w mniejszych miejscowościach, takich jak Bielsko-Biała, Żywiec czy turystyczny Szczyrk. Dziś nie ma problemu z dostaniem mleka roślinnego. To ogromna zmiana, która wydarzyła się w ciągu kilku lat.
Przygotowując aplikację, analizowaliśmy też dane i statystyki. Według Food Trends Report, 94% Polaków je mięso, ale aż 66% z nich deklaruje, że stara się je ograniczać. To istotny sygnał zmiany nawyków – i to nie tylko w Polsce. Wiele osób przechodzi na dietę roślinną lub redukuje mięso ze względów zdrowotnych, a potem dowiaduje się więcej o realiach przemysłowej hodowli zwierząt. Wtedy w ich wyborach zaczyna odgrywać rolę także czynnik etyczny.
Osobiście jestem optymistką – i w życiu, i zawodowo. Liczę, że kierunek, w którym chciałabym, aby podążała Unia Europejska – jeśli chodzi o bezpieczeństwo żywnościowe i kwestie środowiskowe – będzie wzmacniany, bo nie mamy innego wyjścia. Wiemy, na jakim etapie są zmiany klimatu. Dieta roślinna po prostu opłaca się planecie i ludziom. Naszym celem jest ograniczanie cierpienia zwierząt, dlatego zależy mi, aby aspekt etyczny był coraz szerzej słyszany. Mam nadzieję, że w tę stronę to pójdzie. To też część naszej misji: mówić o tym i pokazywać to osobom, które jeszcze nie są przekonane i dla których weganizm brzmi jak coś skrajnego czy „kosmicznego”.
Mogę podać przykład z ostatnich dni. Nagraliśmy krótkie wideo o wegańskich słodyczach na Mikołajki dla naszych dzieci. Dostałam potem komentarz od znajomego z pytaniem, czy ja sama byłam wychowywana na „wegańskich słodyczach”, czy jednak „po staremu”. Pomyślałam wtedy o sobie – byłam wychowywana na drożdżowym cieście mojej babci Władzi, z owocami z naszego ogrodu. Jedną z nielicznych rzeczy kupowanych „od święta” były Kinder niespodzianki – prawdziwe zachłyśnięcie się Zachodem lat 90. Tymczasem ja wolę, by moje dziecko dostawało wegańskie słodycze – nawet jeśli ktoś uważa to za przesadę czy „propagandę” – niż korporacyjne słodycze pełne utwardzonych tłuszczów i składników szkodzących zdrowiu i planecie.
Uważam, że im częściej będziemy mówić o tym właśnie w taki sposób, a nie traktować weganizm jako wielkomiejską fanaberię, tym większe zyskamy szanse, by dotrzeć do osób nieprzekonanych.
W kwestii żywienia dzieci i wprowadzania zmian jest jeszcze wiele do zrobienia. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Irytują mnie zwłaszcza książeczki dla dzieci o farmach, które przedstawiają sielankowy obraz, podczas gdy wiemy, że zwierzęta nie żyją w takich warunkach. Od najmłodszych lat wmawia się dzieciom, że wszystko jest w porządku – zwierzęta są „szczęśliwe” w oborach, a potem trafiają na talerz. Wyparliśmy cały proces – zabijanie, obróbkę, przemoc. To z antropologicznego punktu widzenia bardzo ciekawe.
Jestem przekonana, że gdyby ludzie mieli realny kontakt z tym, jak wygląda produkcja mięsa, trudniej byłoby utrzymać tę iluzję, a więcej osób przeszłoby na diety roślinne. Istnieje mit, że na wsiach tradycyjnie jadło się dużo mięsa. Sama wychowałam się na wsi i wiem, że w czasach naszych dziadków mięso pojawiało się na stole rzadko – czasem raz w roku. Krowę trzymano przede wszystkim dla mleka, nie na mięso. To pokazuje, jak bardzo zmienił się nasz sposób myślenia o jedzeniu i jak silna jest dziś dominacja przemysłu mięsnego i mleczarskiego. Lobby dysponuje dużymi budżetami, więc nic dziwnego.
Dagmara Szastak: Wspomniała Pani o Unii Europejskiej, więc muszę dopytać – jak ocenia Pani toczącą się w Parlamencie Europejskim debatę nad zakazem używania nazw typu „roślinny kurczak” czy „wegański burger”?
Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak: Chciałabym, żeby Unia Europejska bardziej skupiła się na bezpieczeństwie żywnościowym, zamiast na zakazywaniu nazw typu „roślinna kiełbaska”. W obecnej sytuacji wydaje mi się to mało poważnym tematem. Mój komentarz jest taki, że ważniejsze jest stworzenie realnego planu dla żywności roślinnej, a nie planu zakazywania nazw. Rozmawialiśmy o tym z mężem i w pewnym sensie to nawet dobry sygnał. Oznacza, że rynek roślinnych zamienników jest postrzegany jako realna konkurencja dla mięsa i nabiału. Skoro pojawiają się takie reakcje, znaczy to, że sektor rośnie, co daje powód do optymizmu.
Dagmara Szastak: Nie ukrywajmy, branża roślinna sobie poradzi i – jeśli zajdzie taka potrzeba – poradzi sobie też ze zmianą nazewnictwa. Wracając do aplikacji, które miasto jest dziś najbardziej „vegan-friendly”?
Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak: Wciąż myślę, że to Warszawa. Ze względu na wielkość, Warszawa zdecydowanie prowadzi. Ale generalnie duże miasta – Kraków, Wrocław, Poznań, Gdańsk – oferują bardzo szeroki wybór opcji roślinnych.
Cieszy nas też zmiana w sposobie podróżowania, zwłaszcza odkąd podróżujemy z dzieckiem. Szukamy miejsc, gdzie możemy usiąść całą rodziną, zjeść w spokoju i odpocząć. Widzimy, że w miejscowościach turystycznych pojawia się coraz więcej lokali z roślinnymi opcjami.
Ostatnio pozytywnie zaskoczyło nas Zakopane. Mój mąż żartował, że idąc w góry, musi zabierać tofu – bo w schroniskach frytki były jedyną opcją. To się zmienia. Mamy w bazie schroniska i chcemy zachęcać kolejne do wprowadzania roślinnych dań do menu.
W Zakopanem trafiliśmy na kilka świetnych miejsc, gdzie roślinne śniadania, obiady i kolacje były dostępne i dobrze skomponowane.
Zdradzę, że planujemy stworzyć mini-poradniki czy przewodniki po różnych regionach. Góry są wysoko na liście priorytetów. Chcemy, by można było zaplanować wycieczkę w góry z pewnością, że da się tam zjeść roślinnie.
Dagmara Szastak: Zbliżają się święta. Czy Vegan Guide pomoże zorganizować roślinne święta?
Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak: Myślę, że tak. Jeśli ktoś będzie chciał na święta zamówić wegański makowiec i mieszka na przykład w Mikołowie, to niedaleko Pszczyny działa świetna dziewczyna prowadząca „Lukrowy Stoliczek”, która zrobi wegańskie ciasta na zamówienie.
Mamy też w aplikacji cateringi, więc to również jest możliwe.
Jeśli ktoś nie chce gotować w domu, zawsze można wybrać się na świąteczny obiad do wegańskiej restauracji. Aplikacja pomoże znaleźć lokale czynne w czasie świąt.
Vegan Guide ma również asystenta AI, który jest „nakarmiony” naszą wiedzą o roślinnych miejscach. Chcemy go rozbudować w taki sposób, żeby w przyszłości bez problemu mógł zaplanować wegańskie święta bez długich poszukiwań i bez ryzyka pomyłek.
Aleksandra Skórzak-Kaźmierczak – współzałożycielka aplikacji Vegan Guide, ekspertka ds. komunikacji i zarządzania projektami. Od lat działa na styku kultury, mediów i organizacji pozarządowych. W Vegan Guide odpowiada za strategię komunikacji, rozwój treści i budowanie społeczności wokół świadomego, etycznego stylu życia.
Radosław Skórzak-Kaźmierczak – pomysłodawca i współzałożyciel aplikacji Vegan Guide, weganin od kilkunastu lat, związany z branżą technologiczną. Odpowiada za rozwój produktu, architekturę aplikacji oraz wdrażanie rozwiązań opartych o sztuczną inteligencję, w tym asystenta AI dla społeczności roślinnej. Vegan Guide tworzy z pasji do technologii, jedzenia i realnej zmiany społecznej.
