Kuchnia jest miejscem zarówno osobistym, jak i politycznym

Czy kuchnia może być przestrzenią oporu i zmiany? Claudia Giampietri, dyrektorka Heal­thy Food Healthy Planet, wskazuje, że to właśnie codzienne wybory: gotowanie, jedzenie i sposób pozyskiwania żywności – mają potencjał podważania dominujących modeli prze­mysłowej produkcji żywności. – Kuchnia jest miejscem zarówno osobistym, jak i politycznym. Możemy wspierać lokalnych rolników zamiast globalnych korporacji, ograniczać spożycie mięsa w solidarności z granicami planetarnymi czy sięgać po tradycyjne przepisy jako formę kulturowej odporności – mówi w rozmowie z Dagmarą Szastak. Każda z tych decyzji to akt świadomego działania: codzienny gest sprzeciwu wobec systemów opartych na wyzysku ludzi, zwierząt i środowiska. Świadome jedzenie nie sprowadza się jedynie do tego, co trafia na talerz – to także wyraz troski o wspólnotę, lokalność i planetę oraz sposób na od­zyskiwanie sprawczości w świecie, który coraz częściej odbiera ją jednostce.

Dagmara Szastak: W jaki sposób system żywnościowy wiąże się z kryzysem demokracji? Czy dominacja korporacji w produkcji i dystrybucji żywności ogranicza dziś obywatelską sprawczość? Jak możemy ją odzyskać?

Claudia Giampietri: System żywnościowy jest lustrem szerszych struktur władzy w społeczeństwie. Obecnie garstka korporacji kontroluje większość produkcji, przetwórstwa i dystrybucji żywności. To nie tylko wpływa na to, co jest dostępne i przystępne cenowo, lecz także ogranicza przestrzeń dla decyzji publicznych i wpływu obywateli. Ta koncentracja władzy podważa demokrację, zmniejszając przejrzy­stość, ograniczając publiczną odpowiedzialność i spychając na margines głosy rolników, pracowników oraz konsumentów. Odzyskiwanie sprawczości zaczyna się od uznania żywności za dobro wspólne, a nie jedynie towar. Gdy ludzie wspólnie kształtują systemy, które ich żywią, demokracja się pogłębia.

D.S.: Jaką zatem widzi Pani rolę edukacji w odzyskiwaniu sprawczości przez konsumentów i budowaniu bardziej demokratycznych systemów żywnościowych?

C.G.: Edukacja żywieniowa powinna wykraczać poza czytanie etykiet i naukę gotowania. Powin­na pobudzać ciekawość, rozwijać myślenie systemowe oraz uświadamiać społeczno-środowiskowe i polityczne aspekty żywności. Niestety, w wielu miejscach systemy edukacyjne nadal traktują je­dzenie w oderwaniu od szerszego kontekstu, nie pokazując jego powiązań z klimatem, zdrowiem, sprawiedliwością społeczną czy prawami pracowników. Zdarzają się jednak obiecujące inicjatywy – na przykład szkoły angażujące uczniów w mapowanie łańcuchów dostaw żywności czy współ­pracujące z lokalnymi gospodarstwami, gdzie młodzi ludzie zaczynają dostrzegać, że żywność to system wzajemnych relacji i sił.

D.S.: Skoro żywność to nie tylko kwestia indywidualnych wyborów, lecz sieć zależności – to jakie partnerstwa i sojusze, czasem może i nieoczywiste, okazują się kluczowe w walce o sprawiedliwy system żywnościowy? Które formy współpracy najlepiej sprawdzają się w praktyce, zwłaszcza na poziomie lokalnym?

C.G.: Jedną z najsilniejszych dynamik, które obserwowaliśmy, jest współpraca między organizacjami ekologicznymi, zdrowotnymi, rolniczymi oraz działającymi na rzecz walki z ubóstwem, które łączą siły wokół wspólnych celów. Te czasem niekonwencjonalne sojusze przełamują izolację sektorową i zwiększają siłę polityczną. Ich skuteczność wynika nie tylko z różnorodności, ale przede wszystkim z umiejętności wspólnego wyobrażenia sobie przyszłości i zachowania czujności, by nie zatracić się w różnicach taktyk. Na poziomie lokalnym efektywna jest współpraca między samorządami, producentami żywności i inicjatywami obywatelskimi. Takie przedsięwzięcia jak rady polityki żyw­nościowej czy programy zamówień publicznych, które wspierają lokalnych, zrównoważonych do­stawców, działają najlepiej tam, gdzie istnieje zaufanie, dobra koordynacja oraz jasne zrozumienie, kto decyduje, kto korzysta, a kto jest wykluczony z procesu. Kluczowe jest, by mieć odpowiednich ambasadorów, którzy cieszą się autorytetem w swoich społecznościach oraz potrafią łączyć różne sektory. To właśnie takie partnerstwa mogą przejść od powierzchownej współpracy do prawdziwie transformacyjnego wpływu.

D.S.: Czy kuchnia w takim razie może być przestrzenią oporu i zmiany? Jak codzienne decyzje żywieniowe mogą stać się działaniami politycznymi i społecznymi, a nie tylko zdro­wotnymi lub ekologicznymi?

C.G.: Zdecydowanie tak. Kuchnia jest miejscem zarówno osobistym, jak i politycznym. Gotowanie, jedzenie i sposób pozyskiwania żywności mogą podważać dominujące modele przemysłowej pro­dukcji żywności – czy to poprzez wybór wsparcia dla lokalnego rolnika zamiast międzynarodowego giganta, ograniczenie spożycie mięsa w solidarności z granicami planetarnymi czy też przywrócenie tradycyjnych przepisów jako formę kulturowej odporności. Musimy jednak pamiętać, że nie wszyscy mają równą władzę lub czas, by podejmować takie świadome decyzje. Dlatego inicjatywy takie jak Healthy Food Healthy Planet łączą indywidualną sprawczość z działaniami zbiorowymi, wspierając zmiany instytucjonalne i polityczne, a nie tylko osobiste nawyki.

D.S.: Skoro – jak Pani mówi – indywidualne wybory to za mało, a potrzebne są też zmiany instytucjonalne i polityczne, to jaką rolę mogą odegrać samorządy lokalne w transformacji systemu żywnościowego?

C.G.: Samorządy lokalne stoją na pierwszej linii zmiany systemu żywnościowego. Mogą kształtować szkolne posiłki, regulować zamówienia publiczne, wspierać targi rolnicze oraz umożliwiać funkcjo­nowanie rad polityki żywnościowej. Niestety, wiele z nich nie dysponuje wystarczającymi zasobami, kompetencjami czy mandatami politycznymi, aby w pełni wykorzystać swój potencjał. Aby napraw­dę wzmocnić samorządy, trzeba wyjść poza finansowanie pojedynczych projektów i inwestować w ich zdolność do organizowania i przewodzenia dialogowi między różnymi aktorami: rolnikami, organizacjami społecznymi, przedsiębiorcami i obywatelami. Gdy gminy mogą działać jako me­diatorzy, budują zaufanie, wypracowują wspólne cele i zarządzają napięciami, które pojawiają się w złożonych systemach żywnościowych. Ponadto samorządy mogą wyrównywać szanse między podmiotami korporacyjnymi, prywatnymi i publicznymi, wspierając społecznościowe infrastruktury żywnościowe, zapewniając przejrzystość procesów zamówień i osadzając równość oraz zrówno­ważony rozwój w lokalnych politykach.

D.S.: Mimo to wiele osób – zwłaszcza w społecznościach o niższych dochodach – nadal słyszy, że zdrowe i zrównoważone jedzenie to luksus. Skąd bierze się ten mit i jak można go skutecznie obalać? Czy edukacja wystarczy?

C.G.: To przekonanie utrzymuje się, ponieważ obecny system przerzuca koszty na zewnątrz: ultra-prze­tworzona i tania żywność wydaje się niska cenowo, lecz prawdziwe koszty – dla zdrowia publicznego, środowiska i dobrostanu społeczności – są ukryte. Aby uczynić zdrowe i zrównoważone jedzenie atrak­cyjnym, dostępnym i przystępnym, musimy zmienić zarówno narrację, jak i warunki materialne. To ozna­cza wprowadzenie dostępu do zdrowej żywności do polityki społecznej poprzez dopłaty, powszechne darmowe posiłki szkolne, kuchnie społeczne oraz godne systemy wsparcia żywnościowego, a także reformę środowisk żywieniowych tak, by wybór zdrowszy i bardziej zrównoważony stał się najprost­szą i najłatwiej dostępną opcją. Musimy także obalić złudzenie „wolności wyboru”. W rzeczywistości decyzje podejmowane są w krajobrazie żywnościowym przesyconym reklamami tanich, niezdrowych i mocno przetworzonych produktów. Przemysł spożywczy inwestuje miliardy, by kształtować pragnie­nia, nawyki i poczucie wartości. To nie jest wolność, to manipulacja. Edukacja odgrywa kluczową rolę, ale nie w formie narzucania, co jeść. Powinna raczej wzmacniać umiejętność rozumienia systemów, które kształtują wybory, i rozwijać krytyczną świadomość wobec sił politycznych i ekonomicznych. Prawdziwa wolność wyboru oznacza wolność od manipulacji, co wymaga odważnych regulacji doty­czących reklam, transparentności kosztów żywności oraz polityk publicznych stawiających na zdrowie, sprawiedliwość i zrównoważony rozwój, a nie na zysk korporacji.

D.S.: W jaki sposób Healthy Food Healthy Planet odpowiada na te wyzwania i wspiera społeczności w Europie w odzyskiwaniu wpływu na lokalne systemy żywnościowe? Czy są jakieś działania lub projekty, które uważa Pani za przełomowe?

C.G.: Organizacja Healthy Food Healthy Planet powstała, by wzmacniać, łączyć i finansować tych, którzy już działają na froncie transformacji systemów żywnościowych. Naszym celem jest tworzenie warunków, w których zdrowa, sprawiedliwa i zrównoważona żywność stanie się normą. Wspieramy społeczności w całej Europie, by odzyskały sprawczość i wpływ na to, jak żywność jest produko­wana, dystrybuowana i zarządzana, przesuwając władzę z rąk korporacji na rzecz zbiorowego, demokratycznego działania. Wierzymy w moc współpracy, dlatego wspieramy powstawanie trans­granicznych koalicji odpowiedzialności korporacyjnej. Łączą one przedstawicieli wielu krajów i sek­torów – od obrońców zdrowia publicznego, przez organizacje ekologiczne, media, po ekspertów prawnych, by przeciwdziałać fałszywym narracjom kształtującym konsumpcję i politykę. Pomagamy ujawniać, jak agresywny marketing dużych korporacji żywnościowych napędza niezdrowe diety i pogłębia nierówności zdrowotne w Europie, jednocześnie apelując o zaostrzenie regulacji na po­ziomie UE. Równie istotne są inicjatywy międzysektorowe, które pokazują, że możliwy jest inny spo­sób działania – taki, w którym rolnicy, władze lokalne, naukowcy i organizacje społeczne wspólnie projektują i wdrażają rozwiązania oparte na zasadach sprawiedliwości, zrównoważenia i troski o zdrowie. Healthy Food Healthy Planet wspiera tego rodzaju współprace, oferując elastyczne fi­nansowanie, facylitację oraz przestrzenie do wymiany wiedzy. To pomaga przełamywać bariery językowe, eksperckie i instytucjonalne, które często utrudniają dialog.

Wspólnie z partnerami rozwijamy modele obywatelstwa żywnościowego, w których ludzie nie są już tylko biernymi konsumentami, ale stają się aktywnymi współtwórcami lokalnych systemów żyw­nościowych. Przykładem są rolnictwo wspierane przez społeczność, strategie żywnościowe gmin, rady żywnościowe oparte na partycypacji czy mechanizmy zarządzania bazujące na przejrzystości i odpowiedzialności. Niezależnie od tego, czy to spółdzielnie rolnicze budujące solidarne ekono­mie, czy młodzieżowe ruchy przekształcające edukację żywieniową i miejskie uprawy – te działania zmieniają realnie oblicze demokracji żywnościowej. Ich siła tkwi nie tylko w treści, lecz w procesie: są inkluzywne, intersekcjonalne, głęboko zakorzenione w lokalnych realiach, a jednocześnie połączone z szerszymi europejskimi i światowymi ruchami. Rola HFHP to pomaganie tym inicjatywom rosnąć, łą­czyć się, wzmacniać ich głos i wpływać na politykę, tak by zmiany wyrosłe na poziomie społeczności mogły rozkwitnąć w systemową transformację.

D.S.: Europa jest jednak bardzo zróżnicowana pod względem kulturowym, politycznym i ekonomicznym. Jak to wpływa na waszą pracę nad zmianami w systemie żywnościo­wym? W jaki sposób udaje się łączyć różne doświadczenia i strategie, aby budować wspól­ne działania na tak szeroką skalę?

C.G.: Tak, Europa jest niezwykle różnorodna – historycznie, kulturowo i politycznie. To bogactwo perspektyw i strategii, a więc także wyzwanie przy budowaniu wspólnych narracji czy celów na po­ziomie ponadnarodowym. Dodatkowo kwestia żywności przenika wiele sektorów: zdrowie, klimat, bioróżnorodność, sprawiedliwość społeczną, prawa zwierząt – zarządzające nimi osoby mają różne punkty wyjścia, preferencje i metody działania. Partnerzy mają różne priorytety i terminy polityczne, co utrudnia koordynację i grozi fragmentacją. W HFHP stawiamy na strategię sieciową: wspieranie lokalnych, kontekstowych rozwiązań przy jednoczesnym budowaniu solidarności paneuropejskiej. Inwestujemy nie tylko w tłumaczenia językowe, ale również w dostosowywanie przekazów do róż­nych kontekstów kulturowych i strategicznych, a ponadto tworzymy przestrzenie do wzajemnej nauki, budowania zaufania i wypracowywania porozumienia. Dążymy nie do wyrównania różnic, ale do tego, by nie stały się one naszą słabością. Pomagamy partnerom dostrzegać, gdzie ich działania się łączą, koordynujemy strategie tak, by różne taktyki się wzmacniały, zamiast konkurować, i dbamy, by wspólne wartości pozostawały w centrum. Unikamy uniwersalnych rozwiązań, stawiając na organi­zację opartą na relacjach, dzieleniu władzy i poszanowaniu lokalnego przywództwa. Ostatecznie transformacja europejskiego systemu żywnościowego to sztuka pogodzenia różnorodności bez frag­mentacji – znalezienia wspólnej sprawy w mozaice ruchów i budowania infrastruktury współpracy, która pozwala działać razem skutecznie.

D.S.: Ta wizja systemu żywnościowego brzmi bardzo inspirująco. Jak konkretnie wyobraża sobie Pani sprawiedliwy, demokratyczny i zrównoważony system żywnościowy w Euro­pie? I dlaczego to właśnie w kuchni powinien zaczynać się zrównoważony rozwój?

C.G.: Wyobrażam sobie system żywnościowy oparty na godności, trosce i regeneracji. System, w którym decyzje podejmuje się wspólnie ze społecznościami, a nie tylko dla nich. Gdzie cele zdro­wotne, bioróżnorodności i klimatu idą w parze ze sprawiedliwością społeczną. Gdzie pracownicy sektora żywności są doceniani, a kulturowe dziedzictwo kulinarne chronione i celebrowane. To wizja jedzenia jako dobra wspólnego, nie tylko towaru. Wierzę, że zrównoważony rozwój musi zaczynać się od żywności, ponieważ dotyka ona wszystkiego – ziemi, pracy, kultury, zdrowia i demokracji. Jedzenie łączy nas z Ziemią i z innymi ludźmi. Przekształcając sposób, w jaki uprawiamy, dystrybu­ujemy i konsumujemy żywność, otwieramy drzwi do głębszych zmian systemowych. W Healthy Food Healthy Planet wiemy też, że systemowe niesprawiedliwości rozwijają się w warunkach fragmentacji. Izolacja wielu działań – w sektorach, regionach czy dyscyplinach – osłabia naszą siłę. Dlatego stawiamy na budowanie ruchu – silniejszego, mądrzejszego i bardziej inteligentnego, łączącego granice i tematy, tak aby ruch na rzecz zmiany systemów żywnościowych był nie tylko szeroki, ale i spójny, strategiczny oraz zdolny kształtować politykę i władzę. Zbliżamy się do tej przyszłości, zaczynając tam, gdzie ludzie już mają moc – w kuchniach, społecznościach i samorządach. Kiedy ludzie gromadzą się wokół jedzenia, zaczynają na nowo wyobrażać sobie, co jest możliwe – nie tylko na talerzach, ale i w całym społeczeństwie. To właśnie tam zaczyna się prawdziwa zmiana.

Claudia Giampietri – dyrektorka Healthy Food Healthy Planet – europejskiego przedsięwzięcia filantropijnego działającego na styku tematów żywności, zdrowia i sprawiedliwości społecznej. Z wykształcenia specjalistka w dziedzinie innowacji społecznych i filantropii, łączy strategiczną wizję z praktycznym, opartym na społecznościach podejściem do działań.

Rozmowa została opublikowana w 2. numerze magazynu „Bezpieczna Żywność”.

Czytaj więcej angażujących rozmów i artykułów tutaj.

Udostępnij: