Apetyt na wygodę – rozmowa z Agnieszką Bubak

O tym, co jedzą młodzi ludzie, jak postrzegają zależności między dietą, zdrowiem a klimatem, a także jakimi motywacjami kierują się w codziennych wyborach żywieniowych – z Agnieszką Bubak, kierowniczką badania jakościowego „Klimat na talerzu. Wybory żywieniowe starszych nastolatków w perspektywie zdrowia i klimatu” – rozmawia Dagmara Szastak.

Wywiad został opublikowany w 2. numerze magazynu „Bezpieczna Żywność”.

Dagmara Szastak: Dlaczego jedzenie – coś tak codziennego i osobistego – tak rzadko staje się tematem rozmowy o klimacie, zdrowiu i przyszłości? Co nam to mówi o naszej kulturze?

Agnieszka Bubak: Rzeczywiście można powiedzieć, że to, co i jak jemy, mówi dużo o nas: o naszej kulturze, ale i naturze. Nasze decyzje są w dużej mierze wynikiem przyzwyczajeń i norm społecz­nych, a te zmieniają się bardzo powoli. Gdy wpiszemy w wyszukiwarkę hasło „najpopularniejsze polskie dania”, pojawiają się rosół, kotlety czy golonka – to uproszczenie, ale oddaje kulturowy kontekst naszych wyborów: daleki od zdrowia i klimatu. Mówi się o tym, że żyjemy w kulturze na­tychmiastowej gratyfikacji. Ale jest ona odzwierciedleniem tego, jacy jesteśmy jako ludzie: naszemu mózgowi trudno odraczać nagrody i trudno wyobrazić sobie „siebie z przyszłości”. Współczesna technologia i nowoczesny rynek tylko to wzmacniają. Bo to, co i w jaki sposób jemy, odzwierciedla także siłę oddziaływania marketingu. Produkty spożywcze, szczególnie te, po które sięga młodzież, to w dużym stopniu produkty markowe, promowane zgodnie z zasadą, żeby konsument miał produkt „pod ręką”, jak najczęściej i przy jak największej liczbie okazji. W życie wprowadza to choćby sieć sklepów Żabka: jest zawsze blisko, łatwo dostępna w chwili, w której pojawi się potrzeba konsumen­ta. Można powiedzieć, że to, co oferuje Żabka, ma realny wpływ na to, co jemy – i potwierdzają to relacje młodych z naszych badań. Dziś jedzenie to też popkultura. Produkty promowane przez idoli, jak Mata i Bambi, czy wykorzystujące motywy popkulturowe sprzedają się znakomicie. To mówi nam coś ważnego: nasze wybory są często mniej „nasze”, niż nam się wydaje.

D.S.: W badaniu pojawia się obraz młodzieży, dla której jedzenie to raczej kwestia wygody niż wyboru – co najbardziej Panią zaskoczyło w tych rozmowach?

A.B.: Wygoda to dziś dla młodych kluczowy wyznacznik wyborów żywieniowych. I trudno się temu dziwić – z jednej strony to naturalny mechanizm. Nasze mózgi są zaprogramowane do upraszcza­nia decyzji. W świecie, w którym wybór jest ogromny, nie jesteśmy w stanie za każdym razem ana­lizować składu, ceny, wartości odżywczych. Sięgamy po to, co łatwe, szybkie i znajome. Z drugiej strony – codzienność młodzieży naprawdę temu sprzyja. Wczesne pobudki, które kłócą się z ich zegarem biologicznym. Długie dojazdy, lekcje, nauka do późna. Do tego zmęczeni, często nieobecni rodzice. W takim układzie wygodne i łatwo dostępne jedzenie wygrywa z jedzeniem przemyślanym. Natomiast posiłki zdrowe, a jednocześnie pyszne, kojarzą się z koniecznością posiadania umiejęt­ności i dużej ilości czasu. Nie jest to sposób odżywiania kojarzony z łatwym i dostępnym. Zaskoczy­ło mnie natomiast coś innego: jak mało jest dziś wspólnych posiłków. Jedzenie często odbywa się w biegu, samotnie, przed ekranem. Rodzina rzadko siada razem do stołu.

D.S.: Jednak mamy dziś prawdziwy wysyp porad o zdrowym żywieniu, a młodzi wciąż sięgają po hot dogi i energetyki. Gdzie leży prawdziwy problem: w dostępie, przekazie, a może w zaufaniu? [Mówiąc o zaufaniu, mam na myśli brak wiary młodych ludzi w to, że przekazy o zdrowym odżywianiu są autentyczne, dotyczą ich rzeczywistości, a wybory ży­wieniowe promowane jako „zdrowe” rzeczywiście są zdrowe, dostępne i warte wysiłku.]

A.B.: Młodzi potrafią szukać i słuchać porad, gdy doceniają stojące za nimi korzyści. Popularność białka w diecie to dobry przykład. Produkty wysokobiałkowe zyskały zainteresowanie, bo kojarzą się z lepszą sylwetką, większą siłą, poczuciem atrakcyjności. A przekaz płynie od osób, którymi mło­dzi naprawdę się interesują – trenerów, sportowców, influencerów. Zdrowe jedzenie rzadko kiedy oznacza dla młodych adekwatne korzyści. Kiedy ma się kilkanaście lat i organizm działa bez za­rzutu, zdrowie to coś odległego. W rozmowach, które prowadziliśmy, wielu młodych w ogóle nie posługiwało się kategorią „zdrowe/niezdrowe”, wybierając, co zjeść. Liczyło się raczej: czy jest tanie, smaczne i czy da się zjeść między zajęciami. Nie pomagają też popularne skojarzenia: że zdrowe jedzenie jest droższe, mniej smaczne, trudniejsze w przygotowaniu, a do tego mniej sycące. W tej perspektywie łatwiej zrozumieć wybory żywieniowe młodych. Dlatego warto myśleć o tym, jak mówić do nich adekwatnie do ich świata. Pokazywać korzyści, których poszukują, podsuwać roz­wiązania, które są dostępne, proste i smaczne. I szukać przewodników, którzy są z ich codzienności.

D.S.: Dla młodych ludzi ważne są zatem konkretne korzyści i osoby, którym ufają. A co z klimatem? Raport pokazuje, że świadomość jest, ale rzadko wpływa na codzienne wybo­ry. Co trzeba zmienić, by „klimat na talerzu” stał się dla nich czymś realnym?

A.B.: Młodzi wiedzą, czym jest kryzys klimatyczny, ale przy wyborze tego, co zjeść, temat klimatu rzadko pojawia się w ich decyzjach. Bo jedzenie to sprawa konkretna i codzienna – a klimat wciąż brzmi zbyt ogólnie, zbyt daleko. Żeby „klimat na talerzu” przestał być abstrakcją, musi mieć te same cechy, co inne dzisiejsze popularne wybory: być dostępny, smaczny, wygodny i… modny. Najlepiej, jeśli pojawi się w najbliższym sklepie i będzie promowany w sposób czerpiący z adekwatnych dla młodych treści kultury. Badania dowodzą, że jedzenie jest tematem wrażliwym na moralizowanie – komunikaty typu „powinieneś” często wywołują dystans zamiast chęci zmiany. Zmiana nie zacznie się od sumienia, tylko od dostępności i pożądania. Tylko wtedy jedzenie sprzyjające planecie prze­stanie być niszą – a stanie się nową normą.

D.S.: Gdyby mogła Pani podsumować jednym zdaniem – co ten raport mówi o tym, w jakim świecie dorastają dzisiejsi nastolatkowie?

A.B.: Młodzież dorasta dziś w świecie, w którym wielkie korporacje spożywcze kształtują wybory żywieniowe, a stosowanym mechanizmom oddziaływania trudno się oprzeć. Niektórzy badacze porównują nasze codzienne wybory do sytuacji osoby płynącej w górskim strumieniu: z pozoru może wybrać kierunek, ale realnie niesie ją prąd. Tym prądem jest otoczenie handlowe – podsycające po­trzebę sięgania po to, co szybkie, dostępne, wysokoenergetyczne. I trudno się temu opierać, bazując jedynie na wiedzy czy dobrej woli.

Agnieszka Bubak – w Fundacji More in Common prowadzi badania nad szerokim zakre­sem zagadnień powiązanych z demokracją, polaryzacją i najważniejszymi wyzwaniami społecznymi naszych czasów. Wcześniej przez wiele lat prowadziła badania marketingowe i współpracowała przy opracowywaniu strategii dla największych marek w obszarze bizne­su. Absolwentka Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych w Uniwersytecie Warszawskim, podyplomowych studiów z zakresu badań w Uniwersytecie SWPS oraz Szkoły Strategii Marki SAR.

Czytaj więcej angażujących tekstów tutaj.

Udostępnij: