Zmień system żywnościowy!
Zróbmy to razem
W pierwszym zdaniu swojego komentarza muszę zaznaczyć, że alarmujące dane dotyczące zdrowia polskiego społeczeństwa oraz zastraszające prognozy związane z otyłością dzieci i młodzieży w Polsce, a także ryzykiem chorób dietozależnych, wymagają natychmiastowego, wielotorowego działania. W przeciwnym razie system NFZ zbankrutuje na skutkach leczenia nieprawidłowej diety Polaków. Tak głębokie, radykalne zmiany są trudne, ale niezbędne. Dla ich skuteczności odbywać się to powinno wielotorowo: edukacja dzieci, edukacja opiekunów (którzy często – jak wskazano również w raporcie – stawiają opór w poprawie żywienia), edukacja dietetyczna i kulinarna osób odpowiedzialnych za żywienie zbiorowe, wola i chęć na każdym poziomie, m.in. ministerialnym w kwestii uregulowania zaleceń zgodnie z aktualną wiedzą.
Badania naukowe mówią jasno: im mniej mięsa w naszej diecie, a więcej roślin (warzyw, pełnoziarnistych produktów zbożowych, roślin strączkowych, owoców i pestek), tym jesteśmy zdrowsi i obniżamy ryzyko chorób dietozależnych, takich jak otyłość, cukrzyca typu 2, nadciśnienie,
choroby układu krążenia, nowotwory, depresje i wiele, wiele innych. Powinniśmy edukować społeczeństwo, ale trudno o skuteczną naukę, jeżeli na lekcji biologii uczniowie słyszą jedno, a do jedzenia dostają co innego. Najlepszą nauką jest przykład – dobry przykład. Z mojego doświadczenia wynika, że dużym problemem w przełożeniu na praktykę jest nieznajomość przepisów roślinnych na poziomie satysfakcjonującym jedzących. W połączeniu
z tradycją, przyzwyczajeniem i niskimi stawkami oraz brakami kadrowymi motywacja do zmian jest niemal zerowa. Wielokrotnie szkoliłam panie przygotowujące posiłki w placówkach edukacyjnych i wiem, że są to świetne specjalistki, które napotykają na opór zarówno przełożonych, jak
i rodziców dzieci. Rodzice nie wiedzą często, jak ważną rolę odgrywa dieta, nie rozumieją, dlaczego lepiej przekonywać dzieci do jedzenia zdrowszych posiłków, niż karmić je „tradycyjnie”.
Biorąc pod uwagę korzyści ekologiczne, zdrowotne i edukacyjne wynikające z szerszej dostępności do diet roślinnych, marzeniem byłoby, aby te posiłki były w stałej ofercie szkolnej. Powinny one stanowić podstawową opcję, a ewentualny dodatek mięsa wiązałby się z dodatkowymi kosztami i zgłoszeniami. Z raportu wynika, że 44% szkół nie zapewnia posiłków roślinnych, ponieważ do tej pory nie było takiego zapotrzebowania, zaś 22,66% z nich (29 szkół) deklaruje, że zapewni rzeczony dostęp, jeśli pojawi się taka potrzeba. Konieczność ewentualnej „walki” już na wstępie zniechęca część dzieci i opiekunów.
Oburza mnie natomiast – nie znajduję innego, łagodniejszego słowa – konieczność przedstawienia zaświadczenia lekarskiego w związku z wprowadzeniem diety wegetariańskiej lub wegańskiej. Są to diety korzystniejsze dla zdrowia, więc upatruję w tym jedynie próbę zniechęcenia dzieci do zmiany i odejścia od „tradycyjnych” posiłków. Przygotowanie zupy na wywarze roślinnym może być niemal nieodczuwalne w smaku, a jest tańsze i zdrowsze, więc zaskakuje fakt, że zaledwie 5% szkół podaje takie zupy. Przypuszczam, że to znowu kwestia przyzwyczajenia, wiedzy i umiejętności. Mam spore wątpliwości co do jakości i odżywczości oferowanego posiłku przy stawce za obiad na poziomie 3 zł (czy nawet 5–10 zł). Jednakże posiłki bezmięsne można skomponować nie tylko taniej, ale i zdrowiej – przy odpowiedniej wiedzy kulinarnej. Nie sądzę jednak, żeby tak niska kwota była rezultatem sezonowej, lokalnej i roślinnej diety.
Szkoły bardzo często zgłaszają brak warunków, wiedzy czy dodatkowego personelu do przygotowywania zdrowszych, roślinnych czy wegetariańskich posiłków. Zdaję sobie z tego sprawę. Uważam jednak, że to nasza społeczna odpowiedzialność, aby dbać o zdrowie i edukację naszych dzieci. Serwowanie smacznych, jakościowych i zdrowych posiłków jest najlepszym sposobem nauki. W wymiarze ekonomicznym państwa jednorazowa inwestycja w edukację personelu jest oszczędnością. Zwrot następuje poprzez zmniejszenie wydatków na leczenie chorób wynikających ze złej diety.
Światowa Organizacja Zdrowia od lat apeluje o zmniejszenie spożycia mięsa. Dane GUS pokazują, że Polacy jedzą go znacznie więcej niż jest to bezpieczne dla zdrowia (73,4 kg mięsa rocznie na osobę – ponad 2 razy więcej niż w zaleceniach WHO). Dlatego placówki edukacyjne powinny serwować dania bezmięsne, żeby dążyć do zbilansowania tych wartości, edukować, świecić przykładem!
Od 2015 roku przetwory z mięsa czerwonego wpisane są na listę produktów rakotwórczych. Produkty te powinny być zatem opatrzone obostrzeniami, tak jak wyroby tytoniowe, a nie serwowane dzieciom! Karmienie w placówkach edukacyjnych mięsem czerwonym, którego nadmiar prowadzi do cukrzycy typu 2, nowotworów czy chorób układu krążenia jest czymś, czego nie jestem w stanie zrozumieć. Wierzę, że raport jest pierwszym, bardzo ważnym krokiem służącym zmianie całego społeczeństwa. Nie widzę innej możliwości na przyszłość.
Katarzyna Błażejewska-Stuhr – dietetyczka kliniczna i psychodietetyczka z dyplomami Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Szkoły Głównej Psychologii Społecznej oraz doktorantka na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym.
Source: Magazyn Bezpieczna Żywność, Green REV Institute
Photo: Katarzyna Błażejewska-Stuhr